Życie i śmierć Janiny Węgrzynowskiej

W CIĄGŁYM RUCHU

Janina Węgrzynowska jest postacią, która cały czas pozostaje w ukryciu. Pytane o nią osoby – niewiele pamiętają, bądź nie chcą rozmawiać, dostępne dokumenty i prace są jedynie szczątkiem tego, co rozproszone zostało po jej śmierci. Postać Węgrzynowskiej znika, rozpływa się, lupuje w pojedynczych gestach i słowach.

Jak opowiedzieć o kimś, kto wymyka się poznaniu? W jaki sposób pozbierać w jedną całość ludzkie życie i ślady, które po nim pozostały? Jaką formę powinna przybrać taka prezentacja?

Postanowiłem powołać swoistą grupę teatralną, czy raczej zespół badawczy, składający się z ludzi, z którymi dotąd współpracowałem i wiem, że nasza praca prowadzona na różnych polach w pewnym momencie, siłą rzeczy, uwspólni się.
Jednocześnie zacząłem, wręcz kompulsywnie, gromadzić archiwum artystki – tworząc kopie wszystkiego, co znalazłem – zdjęć, dokumentów, listów, świadectw szkolnych, orderów męża, legitymacji, kwitków za opłaty. Dokumentując prace, ściągając kopie programów telewizyjnych, dygitalizując zdjęcia i materiały wideo, rozmawiając z ludźmi, którzy mogliby coś wiedzieć. To, ciągle powiększające się archiwum, staje się podstawą naszej pracy. Z jednej strony jest ono świadectwem czyjegoś życia, z drugiej – zbiorem przypadkowo zachowanych materiałów, z których część jest trudna do odzyskania – niejasne prawa własnościowe galerii, która nadal sprzedaje prace artystki w 6 lat po jej śmierci; niemożliwe do wydobycia resztki schowka opróżnionego przez wspólnotę mieszkaniową, w której Węgrzynowska miała pracownię; ukryta strona internetowa zdjęta przez administratora, jednak nadal utrzymywana na serwerze agencji reklamowej; itd. To, ciągle zmieniające się archiwum, staje się źródłem wiedzy o Węgrzynowskiej, budując jednocześnie fundament pod dalsze działania.
Pierwszym etapem staje się wykład Huberta Bilewicza, który sytuuje artystkę wśród jej współczesnych i wciąga jej postać w nurt dyskursu o sztuce współczesnej, wzornictwie, ale i działaniach performatywnych. Bilewicz, operując środkami czysto akademickimi oraz swoją wiedzą, wprowadza w dotychczasowe poszukiwania jakość naukową, faktograficzną, poszerzoną o szerszy kontekst historii sztuki i wzornictwa. Skupia się na treści, posługując się formą, w której porusza się od kilkunastu lat.

W drugim etapie projektu Marcin Dymiter tworzy spektakl dźwiękowy – koncert, który z kolei zabiera nas w przestrzeń abstrakcyjną, pozbawioną wizualnego konkretu. Jest on z jednej strony autorską interpretacją działań Węgrzynowskiej, z drugiej posługuje się fragmentami nagrań znalezionych w jej pracowni oraz wiedzą na temat tego, co w przestrzeni dźwiękowej otaczającej artystkę było mocno obecne.

Wreszcie na tak zbudowanym fundamencie powstaje końcowe działanie, które z jednej strony staje się spektaklem teatralnym, z drugiej przybiera formę instalacji wizualno-dźwiękowej, budowanej na żywo. Tutaj wszystkie elementy znajdują swoją całość jednocześnie uzupełnione literacko przez Daniela Odiję i wizualnie przez Magdalenę Franczak.

Forma pracy, którą przybrałem w tym wypadku jest też formą niezwykle bliską Janinie Węgrzynowskiej – posługuję się tu collage’m, który z jednej strony zawłaszcza pracę innych, z drugiej buduje nową jakość. Jest to złożone działanie, które kładzie duży nacisk na proces – poznawania artystki, ale i budowania formy odpowiedniej dla tej opowieści. Jednocześnie całkowicie zanurzam się w tej historii, jej narracja staje się częścią mojej osobistej narracji ostatnich miesięcy, w związku z czym, wszystko, co w tym czasie się wydarza można odczytywać, jako jej część. Idąc śladami Węgrzynowskiej dokonuję tego tu i teraz – 6 lat po jej śmierci, jednocześnie pozostając w swoistym bezczasie, w którym rytm wymierzany jest przez osobiste przedmioty, napotkane historie, i dynamizm związany z faktem, że tak naprawdę nie wiem, co kryje się za rogiem.