O Placówce

Dla tych, którzy jeszcze nie są mistrzami

O Placówce myślimy jako o wysuniętym posterunku, który tak jak awangarda, czyli przednia straż, wytycza nowe kierunki i rozpoznaje nowe sytuacje – mówi zastępca dyrektora ds. programowych Instytutu Teatralnego w latach 2014-2018 – Dariusz Kosiński w rozmowie z Kamilą Paprocką. O idei, założeniach i celach programu „Placówka” – oto nasze FAQ – odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania dotyczące programu.

Kamila Paprocka: Skąd pomysł na program „Placówka”?

Dariusz Kosiński: To oczywiście kontynuacja dawniejszej „Placówki Nowego Teatru”, ale też odpowiedź na potrzebę istnienia placówki umożliwiającej artystom eksperymentującym długofalową pracę. Chcielibyśmy w ten sposób uzupełnić lukę w polskim życiu teatralnym. W obecnym systemie finansowania działalności kulturalnej – systemie grantowo projektowym – bardzo trudno prowadzić pracę o charakterze eksperymentalnym, laboratoryjnym, czyli taką, która zajmuje bardzo dużo czasu, nie wiadomo, jakie będzie miała rezultaty i czy w ogóle się uda. Czasem bardzo dobrze wymyślony projekt i ciekawe założenia kończą się produktywną klęską, czyli porażką, która okazuje się bardzo ciekawa. W „Placówce” oczywiście nie chodzi o to, żeby kreować „produktywne klęski”, ale żeby umożliwić różnym grupom i artystom sprawdzenie, bez wielkiej presji czasu i rozliczeń, swoich pomysłów, intuicji i idei. Efektem ma być stworzenie nowej jakości teatralnej czy performatywnej. Ideą nawiązujemy do tradycji polskiego teatru eksperymentalnego, który w XX wieku przyniósł wiele docenianych na świecie osiągnięć. Jeden z jego przedstawicieli, Jerzy Grotowski, podczas ceremonii nadania my tytułu doktora honoris causa we Wrocławiu, postulował, by szukać sposobów ochrony „tych, którzy jeszcze nie są mistrzami”. Przypomniał wtedy, że jemu jako początkującemu, mało znanemu reżyserowi, udało się znaleźć miejsce, gdzie mógł spokojnie pracować w Opolu. Oczywiście my takiego miejsca jak Teatr 13 Rzędów stworzyć nie możemy, ale chcielibyśmy dać pierwszy impuls.

Czym różni się „Placówka” od „Placówki Nowego Teatru”? Przypomnij proszęprojekty, które powstały w ramach tej ostatniej.

„Placówka Nowego Teatru” była projektem nie tak regularnym i o wiele mniej otwartym. Był to projekt kuratorski Macieja Nowaka z artystami, którzy zgłaszali się do Instytutu. Najbardziej znany jest oczywiście „Chór kobiet” Marty Górnickiej i kolejne jego warianty. Bardzo ciekawy był także projekt „Grubasy”. Te propozycje stanowiły interesujące uzupełnienie polskiego życia teatralnego. Do tych założeń i doświadczeń odwołuje się nowa „Placówka”. Zaproszenie do zgłaszania projektów jest skierowane do wszystkich, nie stawiamy żadnych warunków wstępnych dotyczących sytuacji instytucjonalnej czy organizacyjnej. Na podstawie zgłoszeń komisja złożona z dyrekcji Instytutu i kierowników poszczególnych działów wybierze kilka propozycji do etapu finałowego. Ich twórcy zostaną zaproszeni do Instytutu na rozmowy, a następnie wybrane zostaną maksymalnie trzy projekty. Co bardzo istotne, warunki ich realizacji będą indywidualnie ustalane w umowach zawieranych z grupami bądź artystami.

Skąd nazwa „Placówka”?

Jest to rzecz jasna odniesienie do „Placówki Nowego Teatru”, ale też – nieco przewrotnie – do „Placówki” Bolesława Prusa – chociaż oczywiście nie chcemy zatrzymywać ekspansji teatru niemieckiego na teatr polski, tak jak bohater Prusa zatrzymywał ekspansję Niemców na polską ziemię (śmiech). O „Placówce” myślimy jako o wysuniętym posterunku, który tak jak awangarda, czyli przednia straż, wytycza nowe kierunki i rozpoznaje nowe sytuacje.

Co praktycznie dostaną beneficjenci programu? Czy mogą otrzymać np. honoraria za swoją pracę?

Dostają miejsce i czas, scenę, obsługę techniczną, środki na produkcję przedstawienia, na scenografię i muzykę, a zatem także honoraria dla osób, które będą nad tym wszystkim pracować. Ale to od pomysłodawców projektów będzie zależało, jak kwotę otrzymaną od Instytutu zagospodarują. Budżet „Placówki” wynosi 100 tysięcy złotych. Mogą zostać wybrane trzy projekty, więc trzeba się liczyć z kwotą 30 tys. na realizację każdego. Osoba, która składa wniosek, musi zdecydować, czy potrzebuje więcej pieniędzy na dekoracje czy technikę, jakie honoraria zapłaci osobom z zewnątrz czy samej sobie. W aplikacji wymagany jest wstępny kosztorys, ale dokładne decyzje finansowe będzie można podejmować indywidualnie na etapie podpisania umów.

A co jeśli zostanie wybrany jeden projekt, a nie trzy?

Byłoby rozsądnie zakładać budżet jednego projektu na 30 tysięcy złotych, ale jeżeli ktoś ma pomysł, w który bardzo wierzy i będzie on kosztował 60 tysięcy, to na pewno z góry go nie odrzucimy. Jeżeli nas zainteresuje, wybierzemy wtedy jeden lub dwa. Przy szacowaniu kosztów, trzeba też wziąć pod uwagę, że poza kwotą 100 tysięcy dodajemy naszą przestrzeń i obsługę sali.

Jakie kryteria będą przeważały w ocenie wniosków?

Ogólna formuła przyjęta w regulaminie mówi o poziomie efektów artystycznych, czyli spodziewanych wyników eksperymentalnych prac. One oczywiście mogą dotyczyć bardzo wielu rzeczy. Będziemy szukać takich przedstawień, w których pojawią na przykład nowe środki wyrazu, nowe metody aktorskie, nowy sposób budowania relacji między sceną a widownią. Pod uwagę brane będzie też znaczenie społeczne projektów. W regulaminie przewija się też aspekt łączenia różnych dyscyplin, np. teatru z tańcem, ze sztukami performatywnymi, multimediami. Spróbujemy rozpoznać to, co naprawdę nowatorskie, co rozumiem w ten sposób, że wybrane projekty mają być odpowiedzią na wyzwanie, które jest odczuwane, ale jeszcze się nie sformułowało.

Czy ważne będzie kryterium gospodarności?

Na pewno będzie brane pod uwagę, bo potrzebny jest realizm w myśleniu o realizacji. To, że ktoś potrafi ułożyć budżet, świadczy o jego doświadczeniu w wywiązywaniu się z tego, co sobie założył. Ale nie odrzucimy zgłoszenia tylko dlatego, że się tego nie potrafi. Jeśli ktoś trafi w punkt i zaproponuje coś, czego nikt jeszcze nie wymyślił a projekt będzie problematyczny budżetowo, będę za tym, żeby się spotkać i porozmawiać z pomysłodawcą. Ważny jest etap rozmowy – drugi etap konkursu. To różni „Placówkę” od innych konkursów grantowych. W trakcie rozmowy, analizując poszczególne pomysły, ale i pozycje kosztorysu, jesteśmy w stanie zakomunikować, że finansowo dany projekt to fikcja. Ale jeżeli wynegocjujemy rozwiązania, które będą nas satysfakcjonować, nie widzę powodu, żeby projekt o dużym potencjale artystycznym nie został zrealizowany.

Zgłaszać się mogą indywidualni artyści czy muszą mieć wsparcie instytucjonalne?

Indywidualni artyści mogą się zgłaszać, ale na etapie podpisania umowy muszą mieć zaplecze instytucjonalne. Musimy mieć jakiś podmiot prawnofinansowy, z którym będziemy mogli zawrzeć umowę.

A co powinna zawierać wstępna eksplikacja?

Zgodnie z regulaminem jej najważniejszą częścią jest opis propozycji artystycznej – jak artyści wyobrażają sobie sposób pracy i jej efekty. Interesują nas zarówno projekty, które dopiero startują, ale też takie, które już gdzieś się zaczęły, odbył się wstępny etap pracy i potrzebne jest wsparcie organizacyjne, lokalowe, finansowe, żeby ją dokończyć. Prosimy też o informację o twórcach wraz z opisem ich doświadczeń, co pozwoli się zorientować, z kim mamy do czynienia. Ale dorobek nie jest elementem decydującym, będziemy wspierali także młodych artystów czy debiutantów. Kolejne dane to czas trwania i miejsce realizacji. Projekt częściowo może być realizowany gdzie indziej, naszą salę będziemy zaś rezerwować na pewien etap pracy. Istotny jest też czas, bo nie możemy jej oddać w całości na dwa miesiące. Grupa artystyczna powinna więc mieć inne miejsce, gdzie będzie pracować we wczesnych etapach projektu, finalizując go w Instytucie. Ale znów: jeśli zespół przedstawi bardzo interesujący projekt i nie będzie miał takiego miejsca, a będzie potrzeba dwa razy w tygodniu spotkać się gdzieś, to będziemy wspólnie poszukiwać możliwego rozwiązania. Oczywiście w aplikacji powinien też się znaleźć wstępny kosztorys, o którym już mówiłem. Ostatni punkt to inne szczególne wymagania organizacyjnotechniczne, o których podanie prosimy, jeśli projekt wymaga czegoś specjalnego.

Jak długo rezydencja artystyczna maksymalnie może trwać?

Projekt będzie ogłaszany co roku, więc jest to rezydencja roczna. Pierwszy etap trwa do 30 września, w listopadzie przeprowadzimy rozmowy, grudzień mamy na doprecyzowanie umowy i jej podpisanie, od stycznia zaczyna się praca. Projekt więc musi być realizowany w ciągu następnego roku kalendarzowego, od stycznia do grudnia. Ważne żeby prace nad projektem obejmowały też wakacje. W lipcu i sierpniu, kiedy niewiele się dzieje, będzie dogodny czas, żeby wejść na dłużej na salę. Wyobrażamy sobie, że wszystkie etapy przygotowawcze, np. próby, poszukiwania warsztatowe realizowane będą w dużej mierze poza Instytutem. Rozwiąże to problem zespołów, których członkowie mieszkają lub pracują poza Warszawą. W swoich siedzibach mogą zrobić np. scenografię, na którą dostaną od nas pieniądze, a potem ją tutaj przywiozą. Podczas warszawskiej wakacyjnej rezydencji pokryjemy zaś im koszty noclegu i podróży. Projekt spoza Warszawy musi jednak uwzględnić te koszty w budżecie.

Co będzie się działo z finalnym efektem tej pracy, np. spektaklem?

Finałowe wydarzenie zostanie zaprezentowane w Instytucie Teatralnym w terminach i liczbie prezentacji ustalonych indywidualnie. Wstępne ustalenia zawarte będą na pewno w umowie, a

później będziemy je precyzować, bo w grudniu ciężko decydować, co będzie za rok. Przedstawienie może być pokazane w Instytucie na przykład trzy razy, po czym zespół, który je stworzył, dostaje do niego pełnię praw autorskich. Instytut nie pełni roli współproducenta czy współautora, nie będzie sobie rościł żadnych praw do tej pracy. Dalsza eksploatacja będzie po stronie twórców, co oznacza zarazem, że zespół wszystkie profity z tej produkcji i objazdów będzie miał dla siebie.

Czyli wsparcie dajemy na etapie powstawania….

Tak, ale chętnie na pierwsze prezentacje zaprosimy znanych ludzi, podzielimy się. kontaktami, szepniemy tu i tam, że jest taki świetny projekt. Promocja jest ogromną siłą, którą może dać Instytut. Jestem pewien, że potrafimy zainteresować rynek teatralny nową, ciekawą propozycją. Taki rodzaj szeptanego lobbingu natychmiast daje przedstawieniu siłę już na starcie, pojawia się możliwość zainteresowania nim, np. kuratorów festiwali takich jak Boska Komedia czy Platforma Tańca. Mamy też wiele kontaktów zagranicznych. Wybrane projekty otrzymają więc nie tylko wsparcie finansowe, ale też promocyjne. Będziemy dla nich inkubatorem.